Pierwsze kroki
Przedstawiam to-warzyszom artykuł, który byłem łaskaw popełnić dla naszej gazety studenckiej. Jako, że jest na bardzo nam bliski temat, postanowiłem go tu umieścić. Jest nieco zbyt prosty, ale z myślą o przeciętnym czytelniku. Zapraszam serdecznie.
Lagerowy medykament
Na mocy pięknej pogody i utęsknionego ciepła, ogłaszam sezon plenerowy za otwarty! Czyśćcie grille, zajmujcie miejsca przy ogniskach i rozkoszujcie się aurą aż po nadwarciański świt. Wcześniej jednak kilka faktów o lubianym przez wielu napoju; chłodzącym… zapał do pracy faworycie spotkań na świeżym powietrzu – piwie.
O pozytywnym i negatywnym wpływie piwa powstało już wiele badań, które zgadzają się w jednym punkcie. W myśl zasady „wszystko może być trucizną i nie być trucizną”, najważniejszy jest umiar, a w styczności z alkoholem, ten umiar jest wysoce wskazany. Dlatego zachęcam wykorzystać słoneczny czas na zapoznanie się z piwami lekkimi, które są wartościowymi i wielowiekowymi ikonami polskiego piwowarstwa.
Na zdrowie!
Co sprawia, że piwo jest tak niezwykłym napojem, który fascynuje coraz więcej ludzi na całym świecie? Mnie zdecydowanie urzekła ogromna paleta stylów, pozwalająca na osiąganie coraz to nowych doznań smakowych. Równie ważny jest pozytywny wpływ jaki ów trunek ma na człowieka. To źródło witamin z grupy B, mikroelementów i drogocennych antyoksydantów. Dzięki nim posiada właściwości antynowotworowe i obniża ryzyko chorób serca. Pomaga w leczeniu cukrzycy oraz zapobiega demencji, osteoporozie, kamicy nerkowej. Cóż za uniwersalne remedium!
Właściwie, mówienie o piwie w pozytywnym świetle stało się tak modne, że bardzo łatwo znaleźć wiele materiałów wychwalających jego właściwości. Do tego stopnia, że nieraz określane jest jako cudowny lek przeciw starzeniu! Badania pokazują, że to nie tylko świetny PR i jest w tym wiele prawdy. Piwo wzmacnia działanie witaminy E, dzięki czemu nasza skóra staje się zdrowa a procesy starzenia spowolnione.
Naturalnie, wielu zna skutek zbyt częstego spożywania piwa – tzw. piwny brzuch. Jednak ta powszechna „wiedza” już od dawna została udowodniona jako mit. Wszystko zależy od stosowanej diety i silnej woli, bo faktycznie, trunek pobudza apetyt. Słone przekąski, tłuste jedzenie, częste podjadanie to prawdziwi wrogowie konsumentów słodowego napoju. Popularne też jest opieranie się na wysokiej kaloryczności, lecz gdy spojrzymy jak wartościowe w białka, minerały oraz łatwo przyswajalne węglowodany, a przy tym pozbawione tłuszczów jest piwo, stanie się jasne, że nie ma możliwości by było kluczową przyczyną powstawania „brzuszka”.
Ważna rzecz – opisane powyżej zalety dotyczą właściwie piw świeżych, nieutrwalanych i niefiltrowanych. Tylko w nich możemy znaleźć pełnię wartości odżywczych i wspaniały charakter, niewyjałowiony za pomocą technik konserwacji napoju. Nie dajmy się jednak zwieść modzie na popularne „niepasteryzowane”. Jego przełomowość to zazwyczaj zabieg marketingowy mający przykryć, skutkującą tym samym, mikrofiltrację. Być może warto czasem dopłacić parę złotych dla pełni wrażeń.
Mniej znaczy lepiej
Moje propozycje na tegoroczny okres wiosenno-letni to aromatyczne piwa z pobliskiego Grodziska Wielkopolskiego, nazywane „piwowarskim skarbem Polski”. Orzeźwiające, lekkie, zaskakujące w aromacie słynnymi nutami wędzonymi i kwiatowymi. Prawdziwa lekcja historii zaklęta w butelce. Do tego przewiduję, że podobny sukces jak w tamtym roku, osiągnie piwo z browaru Kormoran o wdzięcznej nazwie „1 na 100”. Nazwa zdradza ilość alkoholu – jak się okazało idealną na gorące popołudnia. Aromat i wyrazistość właściwie ta sama jak w klasycznych American Pale Ale’ach, tyle że bez zawadzającego rauszu. Cieszy, że piwowarzy znają potrzeby konsumentów i jest to jedynie namiastka pozycji, które mógłbym polecić fascynatom istoty smaku. Piwna rewolucja trwa! Nawet jeśli na kilka procent.
To-warzysz Krzysztof